Spacer do Kovillooru
03:00
Pobudka. Dziadek z babcia (w ich domu dzis spie) cos gadaja, wchodza i wychodza.
08:00
Pobudka. Mano mowi, ze po okolicy szwedal sie slon i pokazuje slady. Nastepnym razem mowie, zeby mnie wywlokl z lozka, bo bym chcial zobaczyc.
Pol godziny pozniej ide zobaczyc szkole. Jest wczesnie, poza Caucilia i Cautrii jest tam tylko jeszcze jedna niewiasta, calkiem niezle gadajaca po angielsku (jak na jej wiek) oraz nauczyciel. Sama szkola to budynek dwa razy wiekszy od kanciapy, z jedna duza sala w srodku. Na scianach wisi kilka tablic, na jednej wypisanych kilkanascie trzylisterowych angielskich slowek oraz alfabet, na innej cos po tamilsku (od nauczyciela dowiaduje sie, ze alfabet tamilski ma ponad 200 znakow), na kolejnej jakies dzialania matematyczne, obok jeszce mapa Kerali i calych Indii oraz biurko i krzeslo.
Dziewczynki wspolnie recytuja caly tamilski alfabet, zaczynaja sie schodzic pozostali uczniowie, ja wracam do domu.
10:00
Zegnam sie z Richardem i Karen (?) z Anglii, ktorzy tu nocowali, a wczesniej zrobili sobie dwudniowa przechadzke z Mano po gorach, oraz z Joe z Wloch, ktorego spotkalem w autobusie z Kumily i powiedzialem mu o TS. Okazalo sie, ze na gore przyjechal tez wczoraj, tylko wczesniejszym autobusem (pewnie tym, ktory mi uciekl), ale nocowal gdzie indziej.
Sam jade autobusem, ktory wlasnie nadjechal, do Kuailuru.
16:00
Wracam z dorobkiem kilku nowych zdjec, a chwile potem przyjezdza Julia, hiszpanka z wczorajszego autobusu. Podoba jej sie tu, chyba zostanie na jakis czas.
Kovilloor
Szkola, a wlasciwie caly zespol szkol tamze:
J.w.
Vattavada, wioska kilkaset metrow od Kovillooru:
Rowniez Vattavada, budowa nowego domu (taki domek to jakis tydzien pracy podobno):
Siedzimy sobie, zajadamy sie zielonym groszkiem, nic nie robimy. Jest spoko, moze by sobie odpuscic Rajastan?
Chyba jednak nie, musze jeszcze zasmakowac tamtejszego lassi, nigdzie indziej nie pilem takiej dobrego.
Wieczor
Konczymy posiadowe przy bardzo powoli dogasajacym ognisku.
Julia, mimo, ze wlasciwie nie jest Hiszpanka jak mowila, a pol-kolumbijka pol-tunezyjka, wyglada raczej jakby pochodzila gdzies z centrum Europy. Gdyby powiedziala, ze jest np. z Niemiec, Czech czy czegos podobnego uwierzylbym jej. Bardzo jej sie tu podoba (wiedzialem, ze tak bedzie juz wtedy jak rozmawialismy podczas jazdy z Kumily).
A w Pakistanie od razu jade na poszukiwanie czegos podobnego.
Ostatni rzut oka na miliony gwiazd na niebie i idziemy spac.