Jeden powód do niepokoju mniej
Jakoś ostatnie te Indie mnie prześladują - a to się ostatnio dowiaduję, że poza mną jadą tam też (albo niedawno byli) bliscy znajomi, albo bliscy znajomi bliskich znajomych, a to zaczynam częściej widzieć Hindusów z prawdziwego zdarzenia (turbany itp, i to nie bynajmniej nie dlatego, że się szwędam w okolicach abmasady Indii), a to ostatnia trójkowa sjesta puszcza hinduską czy pakistańską muzykę. W takim razie dlaczego mi się dzisiaj śniło, że wyjechałem do Brazylii?
Jeszcze tydzień w pracy. Tydzień roboczy, czyli 5 dni. Potem być może jeszcze popracuję w domu a potem odlatuję. Teoretycznie powinienem się cieszyć, że za chwilę już będę miał święty spokój, że przynajmniej na jakiś czas zostawię daleko za sobą to co chciałbym zmienić, ale nie jestem w stanie. Ale z drugiej strony jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma, a to co mam ostatnio zacząłem lubić coraz bardziej i szkoda mi to zostawiać. Tak, tak, mówię o moim cudownym frameworku, który jest jeszcze w fazie bardzo rozwojowej, ale już widać rączki i nóżki Ktoś się będzie musiał nim zaopiekować pod moją nieobecność, tylko któż zdoła dostrzec, zrozumieć i poprowadzić dalej dobrą drogą moje genialne dziecięcie…
A tak na prawdę to ważniejsze od samego faktu powstawania owego frameworka jest to, że dzięki niemu na chwilę zapominam o innych sprawach. Zwłaszcza o takich, o których ciągłe rozmyślanie nie ma sensu, a o których nie umiem nie myśleć. Np. o tym, że ominął mnie arcyciekawy koncert Jordiego Savalla I o innych, o których dopiero po 15-ym piwie może mógłbym komuś powiedzieć. Albo i nie.
Jeszcze ubezpieczenie, namiot, zapasowa bateria do aparatu, zawieszenie działalności, złożenie pita, vata, sratatata… Spokój z tym będzie przynajmniej na jakiś czas. A potem się zobaczy, mam ten komfort, że odcięty fizycznie od naszej rzeczywystości będę mógł się również odciąć psychicznie. Przynajmniej taki jest plan.
A skoro już o planach mowa - to zmieniają się one dość często, i wersja kolejna (na razie niepewna) przewiduje zaliczenie jednego z pobliskich krajów na literkę “A” - i bynamniej nie chodzi o Angladesz Ale na razie nic nie mówię, bo jeszcze ktoś mi zacznie to wybijać z głowy
Cytat z pakistaniat.com (tłum. autorskie): “…Maula Jatt jest dla pakistańskiej kinematografii tym, czym Sholay dla Bollywood i czym Ojciec chrzestny dla Hollywood”. Oczywiście ich też szanujemy
PS. Ma ktoś polskie napisy do tego filmu?
Na razie tylko pakistańską. Na wizę indyjską, którą podobno można odebrać tego nawet samego dnia będę czekał 9 dni. Poniżej zdjęcie z ambasady Pakistanu - piękna uspokajająca zieleń
Różne źródła podają, że Pakistan kończy w tym roku 60 lat (dokładnie za 7 miesięcy). Jak to zwykle bywa, jedni się skupiają na plusach dodatnich, ci poniżej także:
inni na plusach ujemnych, spowodowanych czynnikiem ludzkim, bądź naturą (znalezione na pakaffairs):
A my sobie możemy w międzyczasie posłuchać Pakistańskiego hymnu
Powered by WordPress