Gadjo Delhi

March 3, 2007

Top Station/Munnar

Kategoria: Indie, Zarejestrowane, Ja cyknąłem... — Jacek Karczmarczyk @ 10:02

14:00

Trzy godziny na necie, zaplace wiecej niz za nocleg, czy to jest zboczenie? :)

Rano sie troche naczekalem na dobre slonce, glownie przez pagorkowatosc terenu. Ponoc z tego miejsca jakis koles zrobil zdjecie, ktore wyladowalo na okladce jakiego magazynu, ale nie bardzo wiem jakie ujecie.

DSC_8321.jpg

DSC_8262.jpg

DSC_8215.jpg

Znow jechalem busem przez serpentyny do Munnaru (w Top Station w kanciapie nie ma pradu, o internecie nie wspominajac). Koles juz rzadko kiedy trabil przed zakretami, czulem sie troche jak na rollercosterze czy jak to sie tam nazywa w disnaylandzie. Zdecydowanie polecam amatorom mocnych wrazem. Teraz bede musial tam wrocic i troche mnie to przeraza, glupio tak spasc w przepasc nie zobaczywszy Pakistanu… No ale jak to mowia nie ma tego zlego co by na dobre nie wyszlo, wiec czas na mnie.

Nastepny etap to wiochy w Tamil Nadu. Juz nie turystyczne, ale tez nie w gorach, co bym mogl w razie czego pospac w namiocie. Pozdrawiam. Pa.

PS. Laski sie zdazaja fajne, ale ladniejsze chyba byly na polnocy.

16:30

Jeszcze sie troche powloczylem po miescie, ale bez rewelacji. Za to w miedzyczasie probowalem wyciagnac gotowke z bankomatu i tenze zastrajkowal ;) Tak wiec, zostalo mi kasy jeszcze na jakies 2 tygodnie, za ostatnie rupie kupie sobie orchidee ;)

March 2, 2007

Top Station

Kategoria: Indie, Zarejestrowane, Ja cyknąłem... — Jacek Karczmarczyk @ 9:54

Kilka postow nizej wrzucilem foty z wybrzeza, kiedy jeszcze bylem z Marta i Robertem. Na stronie Roberta rowniez sa jakies zdjecia i relacja.

7:00

Zimno. Jestem 1500m npm, a chce zajsc troche wyzej. Nocleg w namiocie chyba raczej nie przejdzie (nie mam spiwora, za malo cieplych ubran….), ale na pewno nie bede spal drugi raz za dwie stowy. Wiec albo za Munnarem znajde cos taniej, albo nie wiem co.

Ananas na sniadanie, wymeldowuje sie i ide na autobus w strone najwyzszego szczytu poludniowych Indii.

10:00

Wjechalem sobie busem na wysokosc 2400, do szczytu jeszcze 300 metrow. Teraz troche bardziej rozumiem opowiesci o kierowcach autobusow - w zasadzie jezdza tak samo jak w Rajastanie, tylko, ze tutaj sa caly czas serpentyny i strome zbocza. Do tego gmina sie wziela i zaczela remontowac niezbyt rowna droge, wiec na poboczach czesto leza zwaly kamieni oraz stoja ludzie cos robiacy z tymi kamieniami, nie bardzo wiem co.

Kierowcy na zakretach nie zwalniaja, tylko trabia, zeby ewentualny przeciwnik mogl zjechac ze srodka drogi na lewy pas. Albo prawy, jak sie uda.

W Top Station wita mnie jakis goral, proponuje nocleg za stowe (biore), lamana angielszczyzna opowiada kto tu byl (people holland good my treking, photos, people france sister and brother, no treking, no good, only jeep…). Pokazuje przy okazji ze setje zdjec, i skubany pamieta kto jest na kazdym zdjeciu, kto robil, jak sie bawil itp, a zdjecia niektore nawet z poczatku lat 90-tych.

Ide sobie na herbatke. Znaczy na plantacje herbaty, troche tego tu sporo.

14:00

Nadal chmurzasto, ciezko bylo zrobic fajne zdjecie herbatki, ale cos tam chyba wyszlo

DSC_8097.jpg

Pora na obiad, zanim sie doczekalem sytego zarcia za 20 rupii, to jeden z tubylcow zaczal przegladac moje zdjecia. Szlo mu calkiem sprawnie, mimo, ze wiocha zabita dechami to koles wie o co w tym biega.

W sumie za obiad, mirinde i herbatke dalem 3 zlote. Chyba wizyta w Tamil Nadu (miala byc Kerala, ale niektorzy mowia, ze Munnar jest od jakiegos czasu w Tamil Nadu) wyjdzie wyjatkowo tanio.

A po obiadku w ramach higieny pani kelnerka polala mi nad stolem wode z wiadereczka, zebym sobie przemyl rece i gebe. W koncu jakies komfortowe warunki ;) Gadj Dilo chyba mozna uznac za otwarte ;)

16:00

Zaraz ruszamy szukac zwierzakow w jungli. Najpierw jednak “my church coming” czyli “ide do kosciola”. Ten koles co ogladal zdjecia to jednak byl moj host, tylko sie przebral dla niepoznaki. Teraz sie przebral drugi raz, ale juz go chyba rozpoznaje.

W moim hotelu kibel jest “in nature”, za blue trzeba isc “right”, tam jest “road, no people, quiet”.

Kawalek dalej za kanciapa, w ktorej jadlem obiad i przed ktora przesiaduje w wolnych chwilach gapiac sie bezczynnie na tubylcow, okazuje sie, ze jest miejsce bardziej turystyczne. Kilkanascie straganow, jakies hoteliki dwa razy drozsze od mojego i sciezka prowadzaca nie wiem dokad. Kiedys sprawdze.

DSC_8140.jpg

19:30

Zwierzakow za duzo nie bylo, ale za to pokazal mi fajne miesce na foty, rano mam nadzieje, ze bedzie ladnie to zajrze.

A tymczasem tungopore czyli dobranoc. Troche wczesnie, ale nie ma co robic, kolacja “night dinner” zjedzona, prawdziwa domowa tamilska, notatki spisane, planowac nie mam co bo nie mam mapy…

March 1, 2007

Droga do Munnaru

Kategoria: Indie — Jacek Karczmarczyk @ 9:26

Bynajmniej dzis nie jest 29.II jak to sobie zapisalem w notatkach. Pociag przyjechal troche spozniony, ale i tak bylo jeszcze w miare wczesnie. Mimo, ze w linii “kolejowej” jestem 850km bardziej na poludnie, wcale nie jest gorecej, w zasadzie jest podobnie jak na Goa, moze dlatego, ze lekko jest pochmurnie.

Moze byc ciekawie, bo rzadziej tutaj pisza literkami, ktore znam. Wszystko jest pisane nowym alfabetem, ktorego niesmiale proby rozszyfrowania skonczyly sie na stwierdzeniu faktu, ze np. “t” raz sie pisze takim zygzakiem a raz innym. Dobrze chociaz, ze w bardziej turystycznych miejscach mowia po angielsku.

Z dworca w Ernakulum wsiadam do autobusu do Munnaru. Autobusik jedzie przez gorsko-puszczyste tereny, ale juz tak powyzej 1000m npm. palm jest coraz mniej. Nawet troche chlodniej sie robi. Na miejscu znajduje strasznie drogi nocleg za 200 rupii (14PLN) i o 22ej klade sie spac. Miasto tez, nie bardzo jest tu co robic o tej porze.

« Poprzednia

Powered by WordPress