Gadjo Delhi

April 23, 2007

Refugees camp - intro

Kategoria: Linklog, Pakistan — Jacek Karczmarczyk @ 6:16

Przegladajac w necie informacje o obozie afganskich uchodzcow, do ktorego sie za pare minut wybieram, trafilem na calkiem niezle fotografie Lukasza Trzcinskiego. To tak na wszelki wypadek, gdyby mi sie nie udalo nic ciekawego ustrzelic ;)

April 22, 2007

Peshawar

Kategoria: Pakistan, Zarejestrowane, Ja cyknąłem... — Jacek Karczmarczyk @ 17:11

Lekki wysyp fotek, ale o ile w caly dzien mozna spedzic szwedajac sie po starym miescie i spotykajac np. Afganczyka, ktory mnie wita “Jak sie masz” (ma dziewczyne w Krasniku), to wieczorami nie mam nic innego do roboty. A zatem:

To jeszcze gdzies w drodze z Pindi do Peshawaru:

Dsc_4654.jpg

Dsc_4698.jpg

Czekajac na truskawkowy shake: 

Dsc_4800.jpg

Jakis koles z bazaru, nie pamietam czym handlowal:

Dsc_4838.jpg

Widok ogolny:

Dsc_4918.jpg

Burka, sam nawet jedna przymierzylem w jakims sklepiku ;)

Dsc_4933.jpg

Sprzedawca dywanow, cos krzyczy i gestykuluje, ale tylko do zdjecia ;)

Dsc_4953.jpg

Widok ogolny 2:

Dsc_4964.jpg

Burki, ciag dalszy: 

Dsc_4969.jpg

Ptasi targ:

Dsc_5000.jpg

Pan chyba z miesnego, ale nie jestem pewny: 

Dsc_5011.jpg

Stoisko z soczkiem:

Dsc_5035.jpg

Osiolek, bardzo popularny srodek transportu: 

Dsc_5046.jpg

Orzeski, figi, rodzynki….

Dsc_5068.jpg

Autobus miejski - wysiadka/wsiadka w biegu: 

Dsc_5080.jpg

Krawiec:

Dsc_5119.jpg

Troche swiecidelek ze zlota, nawet fajne niektore byly: 

Dsc_5189.jpg

Stoisko z shake’ami i soczkami:

Dsc_5206.jpg

Figi, ujecie nr 2:

Dsc_5222.jpg

Wazymy cebulke: 

Dsc_5225.jpg

Jakies dzieciecia:

Dsc_5227.jpg

Dsc_5237.jpg

Kolejne z serii “z dedykacja” :)  

Dsc_5275.jpg

A tu z dedykacja i z dziecieciem:

Dsc_5283.jpg

Meczet kogostam, z XVII w.: 

Dsc_5330.jpg

Dsc_5351.jpg

Stoisko miesne: 

Dsc_5405.jpg

Kolejne dzieciecia: 

Dsc_5407.jpg

Ten sam meczet raz jeszcze:

Dsc_5434.jpg

Kolejna probka bizuterii, tym razem podobno z Afganistanu: 

Dsc_5440.jpg

 

April 17, 2007

Taraching - Pindi

Kategoria: Pakistan, Zarejestrowane, Ja cyknąłem... — Jacek Karczmarczyk @ 10:42

4:40

Pobudka na jeepa do Astor

4:50

Pobudka na jeepa do Astor. Hotelarz mowi, ze rusza z nastepnej wioski (droga caly czas jest nieprzejezdna, chociaz wyglada juz na prawie gotowa) o 7ej, ale nie jest do konca przekonany, wiec wole byc wczesniej. Wypijam czekoladke i ruszam w droge. Docieram o 6ej, pol godziny przed odjazdem. Z Astor prawie od razu lapie bus do Gilgitu. Zeby nie bylo za latwo to gdzies w polowie kanionu utknela ciezarowka, przez co zaden inny samochod nie jest w stanie jechac dalej. Tak jak z Passu, tylko tutaj ruch jest troche wiekszy. Wyciagniecie ciezarowki z tarapatow zajmuje sporej grupie tubylcow jakies 20 minut (od momentu naszego przybycia na miejsce zdarzenia, ale przed nami juz troche samochodow czekalo).

Dsc_4539.jpg 

W koncu jednak ruszamy dalej, mknac z szalona predkoscia po serpentynach na skraju 100 metrowego urwiska.

13:00

Chicken karahi na obiadek, calkiem niezly i spory, po czym ruszam na dworzec PKS, gdzie lapie bus do Pindi ( a wlasciwie bus lapie mnie). Na szczescie, bo w kieszeni zostaje mi tylko jakies 30zl, wiec duzo dluzej bym tu nie poszalal.

Przydrozne Allah Akhbar:

Dsc_4578.jpg

Pryma, cos w tym stylu? Moze niekoniecznie to konkretne zdjecie, bo swiatlo bylo badziewne, ale chodzi generalnie o zasade:

Dsc_4525.jpg

 

 

April 16, 2007

Nanga Parbat (8125m)

Kategoria: Pakistan, Zarejestrowane, Ja cyknąłem... — Jacek Karczmarczyk @ 10:14

A dokladniej Herlingcostam Base Camp na wys. 3550 ;) Zwazywszy, ze na prawie 3000m wjechalem srodkami lokomocji to szalu nie ma, ale kogo to obchodzi ;P

Pobudka, dla zmylki po prawej stronie jest Raikot (7070m)

Dsc_4144.jpg

Strazniczka Nagiej Gory:

Dsc_4152.jpg

Wioska Upper Rupal, teraz pusta, ale za tydzien, moze dwa, zejda sie tutaj pasterze ze swoimi lowieckami:

Dsc_4206.jpg

Jakis pagorek obok:

Dsc_4223.jpg

A to juz wlasciwa ponadczterokilometrowa sciana sniegu:

Dsc_4243.jpg

Na poludnie od N.P.:

Dsc_4259.jpg

Wracamy sobie - ja i moj przewodnik, ktorego musialem wynajac za gruby szmal, bo kiedys w przeszlosci byly rozne incydenty typu rozboje, gwalty itp, i rzad nakazal policji pilnowac, aby nikt sie nie ruszal bez przewodnika:

Dsc_4309.jpg

Jakies dzieciecia w Rupalu:

Dsc_4362.jpg

Tuz przed Taraching:

Dsc_4383.jpg

Razem z nami z Rupala wedruja obladowane osiolki, bo Taraching jest ostatnia wioska, ddo ktorej da rade dojechac jeepem:

Dsc_4388.jpg

 

April 15, 2007

Taraching

Kategoria: Pakistan, Zarejestrowane, Ja cyknąłem... — Jacek Karczmarczyk @ 10:00

9:00

Jedziemy busikiem do Astor. Najpierw kawalek glowna trasa, potem skrecamy w boczna droge i dosc dlugo mkniemy przez gleboki kanion z rwaca rzeka daleko w dole. Widoczek mimo, ze raczej szaro-bury, robi wrazenie, tak samo jak wrazenie, ze jade gdzies wglab dzikich gor jedyna droga i gdyby po przybyciu na miejsce nastapila jakas zwalka kamieni czy sniegu to moge miec problem z wydostaniem sie. Tym wiekszy, ze konczy mi sie gotowka, a na Citibank (jedyny bank, z ktorego moge wyciagnac kase) raczej nie mam co tu liczyc.

Po drodze kolejny w tej podrozy Millitary Police Check Post. Tym razem ze sprawdzeniem kilku wybranych bagazy.

Po dotarciu do Astor dowiaduje sie w pierwszym napotkanym hotelu, ze nie ma miejsc, co mnie jednak zbytnio nie rusza, bo decyduje sie jeszcze dzisiaj jechac dalej, do Taraching.

Z braku miejsc w srodku jeepa laduje na dachu, dzieki czemu place mniej i mam rewelacyjny widok na caloksztalt. Impreza lepsza niz przyczepka w Rumunii ;) Droga od pewnego momentu robi sie raczej wyboista, wiec ciezko robic zdjecia, bo musze sie trzymac czegos obiema recami zeby nie spasc, ale krajobrazik jest calkiem calkiem.

Do Taraching nie dojezdzamy, bo kawalek przed wioska na droge zlecialo troche sniegu blokujac przejazd. “Naprawa” drogi powinna zajac dzien, moze dwa, ale teraz musze isc jakies 45 minut na piechote.

Dsc_4051.jpg

Dsc_4075.jpg

Dsc_4102.jpg

16:00

Melduje sie w hoteliku, zamawiam zarcie (bedzie gotowe za 1,5h) i wybieram sie na spacerek po okolicy.

Niestety sdlonce szybko sie chowa za gore i prawie momentalnie robi sie duzo zimniej, wiec wracam, podajac lokalnemu policjantowi swoje dane (po raz 500-tny chyba), wypijam goraca czekoladke, ktorej kilka puszek zostawila jakas ekspedycja i ide spac.

« PoprzedniaNastepna »

Powered by WordPress