Karimabad, Ahmedabad
6:30
Pobudka na wschod slonca. Niezle, niezle, nienajgorzej, ale mogloby byc lepiej.
Dojadam suszone owoce i ruszam na przechadzke droga, ktora kiedys sluzyla za glowny szlak zanim jeszcze wybudowano KKH. Prowadzi do Ahmedabadu, za ktorym z tego co sie dowiaduje jest rozwalona na tyle, ze dalej nie mozna juz przejsc.
Mija mnie kilka samochodow, jeden z nich mnie zabiera. Jade busikiem wiozacym uczniow i nauczyciela do szkoly, do ktorej zostaje zaproszony na wizytacje. Spedzam najpierw kilka minut w pokoju nauczycielskim pijac herbatke a potem zostaje oprowadzony po klasach, gdzie odpowiadam na pytania jakie sa zalety internetu (szkola nie ma netu, ale za to sa komputery, ktore czasami dzialaja - jak akurat jest prad), kto to jest Bill Gates i kto jest prezydentem Polski.
Niestety Ahmedabad jest mala wioska i nie mam co liczyc tutaj na jakis sklep, gdzie moglbym kupic wode czy zjesc sniadanie. Wracam wiec jak najszybciej do Karimabadu, tym razem jednak glowna droga, do ktorej docieram po przejsciu przez mostek na rzece i zrobieniu kolejnych 4293 zdjec.
Gorki gdzies po zachodniej stronie, nie obczailem jeszcze jakie:
Mazy na swietych kamieniach, II w n.e. podobno:
Jeden z takich kamieni, KKH i gorki tym razem po wschodniej stronie:
Znow zachodnia strona:
Mostek w zblizeniu:
Bualtar Glacier jesli dobrze rozszyfrowalem oraz wioska Nagyr w dole:
Jeszcze raz wschodnia strona
14:00
3 minuty przed smiercia glodowa laduje w knajpce, ogladam menu (tym razem 5 garnkow - w poprzednim odcinku ktorego chwilowo nie ma bylo o tym, ze menu jest w kuchni, tzn. szef zdejmuje po kolei przykrywki z kazdego garnka, zebym mogl zobaczyc co dzisiaj jest do jedzenia), wybieram, zjadam i znikam.