Tylko pogladowo, komentowac nie ma co bo miejsce mowi samo za siebie
Po 22h jazdy autobusem nie pozostalo nic innego jak tylko zdjac bagaze z dachu:

…chwilke odpoczac w Aliabadzie napawajac sie widokami…

… a potem dalej sie napawac kolejnymi, np. swiatynia czy fortem na tle szczytu Ultar II (7388m) w Karimabadzie…


…albo innymi cudami natury….

Czyli Rawalpindi i Islamabad - najdziwniejsza stolica swiata, ale nie chce mi sie wklepywac tekstu
Tragarze na granicy indyjsko-pakistanskiej:

Islamabad - w poblizu Aabpara Marketu:

Glowna ulica miasta - po jednej stronie gory a po drugiej stronie za drzewami ciag drozszych sklepow, restauracji, hoteli, bankow…

Na tejze ulicy - meczet:

Rawalpindi:

Stragan z butami w poblizuje mojego hoteliku:

Dworzec autobusowy, niestety ja takim rzechem nie jechalem, moze kiedys sprobuje

Jakis autochton:

Wiekszosc osob podrozujacych po Pakistanie i Indiach mowila, ze Pakistan pod wzgledem ludzi jest o wiele lepszy, teraz juz wiem dlaczego… Szkoda, ze tylko miesieczna wiza, ale odrobie w przyszlosci
Wesolych itp
Mam wrazenie, ze jest spokojniej niz 1,5 temu. Zarowno w Delhi jak i w Jodhpurze. Sezon sie podobno skonczyl, wiec moze dlatego. Miejsce do Firozpuru sie zwolnilo, jade juz na spokojnie metrem do centrum.

Zatoczylem pelne kolko - zaczalem od McDonalda w centrum Delhi, potem Rajasthan, Maharasthra, Goa, Kerala, Tamil Nadu, Gujarat, znow Rajasthan i na koncu ten sam McDonald. Jak milo jest w koncu zjesc cos normalnego
Fine
Wkrotce cz. 2 - Pakistan.
17:00
Nie ma kolesia z hotelu, jest dobrze 
Po 5 godzinach jazdy autobusem jestem po raz kolejny w Jodhpurze.
Gdzies po drodze - wioska na pustyni:


Leb mnie caly czas boli i nie tylko, ale nie mam zadnych prochow, wiec olewam. Porobuje kupil bilet do Amritsaru (przy granicy z Pakistanem). Nie ma miejsc. Wiec po chwili planowania najpierw do Delhi a potem do Amritsaru. Delhi ok, ale druga czesc znowu nie przechodzi. Ostatnia opcja, ktora mi przychodzi do glowy to bilet Delhi do Firozpuru, kawalek od Amritsaru. Sa dwa pociagi. W zadnym nie ma miejsc. Na szczescie jest cos takiego jak wait list, jestem 12 w kolejce, jest szansa, ze czesc osob sie wykruszy.
Kupiwszy bilety lece znow do centrum na lassi i do znajomych. Lassi jest, znajomych nie ma, wiec znow piechotka wale na dworzec, ze standardowa przerwa na sok z granata.